fbpx

UKI UKI – czyli kawałek Japonii w centrum Warszawy

by Kucharka w baletkach

Przyznam szczerze, że UKI UKI to restauracja, która budziła we mnie niepokój. Słyszałam o niej już bardzo dawno temu i polecała mi ją koleżanka z pracy, która w Japonii mieszkała, więc wie, jak powinno smakować prawdziwe japońskie jedzenie. Ja wiem tylko, że to sushi, które można kupić w supermarketach nie ma nic wspólnego z sushi w Japonii (dobra, to też wiem od niej :p).

I weszłam tam kiedyś z mamą, ale muszę powiedzieć, że choć jestem entuzjastką gotowania to kuchnia japońska jest mi średnio znana i ta karta menu wydała mi się trochę szalona. Japońskie nazwy dań, różne typy makaronów, japońskie znaczki, grzyby shitake, tempura… A, że moja mama jest bardzo sceptyczna do nowości to poszłyśmy na burgera…

I potrzebowałam roku i motywacji mojej przyjaciółki (+cierpliwości, bo przed wejściem była kolejka ), żeby tam zawitać znowu. I muszę powiedzieć, że po drugiej wizycie jestem wniebowzięta!

Po pierwsze, odnowili menu, więc teraz poza dziwnie brzmiącymi nazwami można było zobaczyć potrawę, którą zamawiamy, co naprawdę wiele ułatwia. Do wyboru z dań wytrawnych mamy 3 rodzaje makaronu udon z różnymi bulionami i z wybranym dodatkiem, ramen, curry i sałatki. Mi najpierw najbardziej się spodobało curry z duszoną wieprzowiną, ale pan kelner zasugerował, że to męskie jedzenie, bo dużo mięsa (następnym razem mu pokażę :p), więc zdecydowałam się na udon z łososiem (37 zł). A moja towarzyszka zamówiła udon z tempurą z marchewki i pietruszki (27 zł).

Najpierw dostałyśmy sezam w moździerzu (do samodzielnego zmielenia), szklankę wody i na talerzyku chusteczka do otarcia rąk. I dosłownie po 5 minutach wjechały na stół nasze dania. I to było najciekawsze przeżycie kulinarne, jakiego doświadczyłam od dłuższego czasu.

Makaron udon okazał się miękki i delikatny, bulion rybny cudnie doprawiony (ale tym samym słony – stąd podają szklankę wody), a łosoś, zamarynowany w słodkim sosie na bazie sosu sojowego, przepyszny! Oprócz wymienionych składników dostałyśmy starty imbir oraz posiekany szczypior do przyprawienia swojego bulionu. Bardzo miłe jest też to, że są bardzo hojni w kwestii tempury z warzyw, bo dali taką górę, że w dwójkę nie dałyśmy radę całej zjeść.

I warto podkreślić, że właśnie to „dokańczanie” dania też czyni UKI UKI miejscem wyjątkowym. To my mamy wpływ na ostateczny smak naszej zupy i jeżeli na przykład nie przepadamy za imbirem (jak ja :p) nie musimy go wcale dodawać. Taka możliwości wyboru jest bardzo przydatna i możemy poczuć się trochę, jak maestro kuchni, bo to my w ostateczności decydujemy i doprawiamy (a przecież to jedna z kluczowych czynności w gotowaniu :>).

Warto też wspomnieć o obsłudze, która jest przemiła i pomocna. Kelnerzy i kelnerki wszystko tłumaczą, kiedy wspomni się, że to pierwsza wizyta i są bardzo cierpliwi nawet, kiedy dostaną chlust wody w twarz po tym, jak makaron wyślizguje się z pałeczek do bulionu, a oni akurat podają danie komuś obok… Złoci ludzie! I pałeczki dla początkujących też podają bez nutki spojrzenia pogardy! A to naprawdę miłe w takim miejscu.

Dla mnie minusem był brak kameralności i prywatności – stoliki są bardzo ciasno rozłożone, ale to chyba taka moja mała fanaberia, bo inni mogą lubić taki styl restauracji, który zresztą jest teraz w modzie. Ceny zaczynają od ok. 30 zł – z samymi warzywkami taniej, ale z owocami morza, mięsem czy rybą cena idzie w górę, ale z tego co pamiętam w 50 zł z napojem można się spokojnie zmieścić! I warto zwrócić uwagę też  na desery np. lody z herbaty matcha, które są na mojej liście do spróbowania, ale może jak zrobi się troszkę cieplej 😉

Miejsce bardzo polecam, szczególnie jeżeli japońskie smaki (poza sushi) są dla Was obce, bo warto próbować nowych rzeczy i poznawać świat, to naprawdę ubogaca i poszerza perspektywę ;)

EDIT –> 14.01.2018

Kolejny raz zawitałam w Uki Uki, bo ostatnio strasznie mnie ciągnie do ramenów, a skoro byłam tak zachwycona ich udonem to musiałam spróbować tez innych pozycji. I pokazać kolejne fajne miejsce mojemu S., który beze mnie pewnie non stop chodziłby na kebaby i pizzę (nie żebym miała coś przeciwko raz na jakiś czas, ale świat jest tak pełen różnych smaków, że nie warto zamykać się w jednym rodzaju jedzenia ;)). Tak więc zawitaliśmy tam w ostatnią deszczowa niedzielę i choć znowu musieliśmy chwilę czekać na zewnątrz, żeby zwolniło się dla nas miejsce (nie wiem czy to zimowa rzecz, ale tym razem na stoliczku koło wejścia stała zaparzona herbata w termosie z kubeczkami, której można było się napić do woli przed wejściem – naprawdę umiliło to czekanie ;)) to warto było czekać, bo jedzenie znowu nas zaczarowało.

S. zamówił to, co ja ostatnio, czyli udon z łososiem w sosie teriyaki, a ja zdecydowałam się na ramen miso tonkotsu, czyli bulion wieprzowo-drobiowy podany z pieczoną karkówką, marynowanym jajkiem i łososiem. Udon był równie pyszny, co przy ostatniej wizycie, a tym razem naprawdę byli hojni z łososiem, choć nieco bardziej go zgrillowali, więc nie był aż taki rozpływający się w ustach, co ostatnio, ale wciąż bardzo smaczny. Ale ramen. Ach ten ramen! Będzie mi się śnił chyba po nocach.

Szczerze powiedziawszy po wizycie (albo kilku) w Vegan Ramen Shop nie sądziłam, że zjem w Warszawie równie pyszny ramen, co tam, ale jednak się myliłam, bo ramen z Uki Uki okazał się po prostu strzałem w dziesiątkę. Na początku połączenie ryby, wodorostów, mięsa i jajka nie wydawało mi się najlepszym pomysłem na świecie, ale kiedy już posmakowałam to zmieniłam zdanie. Sama zupa była tak pełna aromatów i smaków, że aż trudno to opisać. Czasem była bardziej pikantna, czasem bardziej delikatna, ale zawsze taka kremowa i pyszna. I mniej tłusta niż w Vegan Ramen Shop, co szczerze powiedziawszy było to dla mnie małym zaskoczeniem (bo generalnie mięsne buliony brzmią bardziej tłusto niż wegańskie ;p). Wielkość porcji, moim zdaniem, była idealna i pozwoliła mi się porządnie najeść, ale nie przejeść. Przepyszny cudowny ramen, na którego na pewno wrócę :)

I kolejny raz jestem bardzo zadowolona z obsługi, która zawsze jest sympatyczna, uśmiechnięta i pomocna. Polecam po raz drugi! A jeszcze warto zaznaczyć, że wszystkie buliony do udon są dostępne w wersji wegetariańskiej, więc wegetarianie też mogą znaleźć tam coś pysznego dla siebie :)

Gdzie? ul. Kurcza 23/31,
Godziny otwarcia – codziennie od 12.00 do 21.00 (w niedziele tylko do 20.00)
Ich strona i fanpage (można zobaczyć menu na stronie ;))
Ile wziąć kasy? Na osobę ok. 50 zł (danie+napój)
Przygotowanie przed? Wstępne opanowanie jedzenia pałeczkami ;)

Uki Uki Menu, Reviews, Photos, Location and Info - Zomato

coś na dokładkę?

3 komentarze

Ervisha 31 stycznia 2018 - 07:43

Ciekawe miejsce chociaż ten ścisk i tłok może nieco odbierać przytulnosci :)

Odpowiedz
Yana 4 lutego 2018 - 22:55

Już chciałam iść, ale jednak chyba najpierw muszę nauką jedzenia pałeczkami zaliczyć :D
Pamiętam jak mówiłaś mi kilkakrotnie o tym miejscu, dobrze że ostatecznie warto było!
Kocham, Yana

Odpowiedz
Krystian Klewaczew 23 sierpnia 2019 - 12:55

Super Patusia!

Odpowiedz

Skomentuj

Close