Jeżeli obserwujecie mnie na Instagramie (do czego oczywiście zachęcam ;-)) mogliście zauważyć, że dwa tygodnie temu byłam na małych wakacjach podróżując po cudownej i pięknej Portugalii z wyjątkowo pechową pogodą ;-) Oczywiście, jako typowa wielbicielka dobrego jedzenia, zrobiłam rozeznanie co zjeść, gdzie zjeść, jak zjeść (poza tym, że dużo ;-)), ale wystarczy przejść głównym traktem w którymkolwiek z portugalskich miast (ja byłam w Porto, Lizbonie, Lagos i Faro) i zwrócić uwagę na tablice czy potykacze przed restauracjami, które zazwyczaj zapraszają na specjalności regionu twierdząc oczywiście, że mają najlepszą wersję ;-)
Każdy region czy miasto w Portugalii ma jakąś swoją perełkę, ale generalnie kuchnia portugalska to dużo owoców morza, ryb (dorsz jest tutaj królem), warzyw, oliwy, smażonych słodyczy (pastel de nata na pewno Wam coś mówi ;-)) i wina (na pewno słyszeliście o winie Porto). My mieliśmy dość napięty grafik i niestety nie zdążyliśmy wszystkiego spróbować, ale to tylko kolejny powód, żeby tam wrócić. Miałam listę rzeczy do spróbowania, ale przez to, że chcieliśmy jak najwięcej zobaczyć (a na każde miasto mieliśmy max 1,5 dnia) nie zawsze się to udawało, bo często szliśmy zjeść coś co było w pobliżu i nie było zamknięte (to zamykanie knajp po południami nie zawsze było nam na rękę ;p). Moją listę i tak Wam prezentuję, bo ja na pewno jeszcze z niej kiedyś skorzystam i Wy przed urlopem w Portugalii też powinniście ;-)
Wszędze te dorsze!
Portugalia to małe królestwo dorsza. Znajdziecie go w każdej portugalskiej knajpie w różnych postaciach. Można zarówno spróbować wersji grillowanej, z owocami morza, ze śmietaną, jako klopsiki, w zapiekance lub w każdej innej postaci, na którą naprowadzi Was Wasza wyobraźnia. Ja zjadłam ich bardzo dużo i choć myślałam, że będę miała dość to kilka dni po powrocie kupiłam pyszny świeżutki filet z dorsza i tak ;-) Nie mogło więc na pierwszym miejscu znaleźć się nic innego niż dorsz i to w najbardziej portugalskim stylu…
Bacalhau com natas, czyli dorsz zapiekany ze śmietaną i ziemniakami. Nie jest to zdecydowanie moje ulubione danie wyjazdu, ale to klasyk klasyków i trzeba spróbować. Bardzo sycąca, choć niepozornie wyglądająca, zapiekanka, którą albo bardzo się lubi albo bardzo mniej ;-) Ja nigdy nie byłam fanką łączenia ryb ze śmietaną, bo mam wrażenie, że wtedy danie wychodzi dość mdłe. W bacalhau com natas odrobiny ostrości dodaje cebula, więc całość jest smaczna, ale wolę i tak lżejsze wydania ryb ;-)
Bacalhau a bras, czyli dorsz z chipsami ziemniaczanymi. To kolejny bardzo portugalski sposób na podanie dorsza i jeden z najbardziej oryginalnych, z którymi się zetknęłam. Wyraziste tłuste chipsy ziemniaczane i kawałeczki siekanego dorsza naprawdę fajnie razem smakują i ładnie wyglądają. Nic dziwnego, że to drugi z najbardziej popularnych sposobów na podanie dorsza ;-)
Dorsz grillowany – jeżeli takie bardziej tradycyjne podania dorsza nie przypadły Wam do gustu warto po prostu zjeść wersję grillowaną. Ja właśnie taką jadłam najczęściej. Zawsze podaje się go z dużą ilością oliwy (generalnie Portugalczycy lubią oliwę i lubią tłuste jedzenie, co widać nawet po najbardziej popularnych słodyczach ;-)) i z ziemniakami. Kiedy go zamówicie gdziekolwiek zawsze możecie spodziewać się naprawdę porządnego fajnego kawałka, którym na pewno się najecie ;-)
Bolinhos de bacalhau, czyli smażone na głębokim tłuszczu pulpeciki z dorsza i ziemniaków (chyba już zauważyliście, że Portugalczycy lubią łączyć dorsza i ziemniaki ;-)). Kupowane na sztuki, można je dostać na targach albo w restauracjach jako przystawkę i kosztują zazwyczaj mniej niż 1 euro, więc fajnie spróbować. Małe, a cieszą ;-)
Inne ryby i owoce morza
Generalnie, dla mnie Portugalia kulinarnie to była najlepsza okazja, żeby najeść się ryb i owoców morza po pas. Wystarczy przejść się po targu, żeby zobaczyć całe naręcza świeżych pięknych rybek, krewetek, omułków, małż, ośmiornic i innych morskich pyszności. Ja zaraz po dorszu poszłam w krewetki, w których się absolutnie zakochałam i za którym bardzo tęsknie. Kolejną moją propozycją muszą być więc…
Grillowane owoce morza – najlepsze owoce morza jadłam w Hiszpanii i w Portugalii. Grillowane owoce morza znajdziecie w większości restauracji czy na okolicznych targach, a my najlepsze jedliśmy w restauracji w Lagos tuż nad plażą Praia do Camilo, która jest jedną z najpiękniejszych plaż, na której byłam. Już samo jedzenie tam z takim widokiem jest cudownym doświadczeniem i choć restauracja wygląda z zewnątrz dość ekskluzywnie to obsługa jest taka ciepła i gościnna, że aż chce się tam wracać :-)
Grillowane sardynki – wielbiciele sardynek będą wniebowzięci, bo popularne są w każdym portugalskim mieście. Zazwyczaj sprzedawane na ulicy blisko portów. Sardynki nie są patroszone, więc warto na to uważać. Nam udało się na nie trafić błądząc po lizbońskiej Alfamie, gdzie jakiś Portugalczyk po prostu grillował je przy swoim domu i sprzedawał ;-)
Cataplana – gulasz z owocami morza z warzywami okazał się moim ulubionym daniem wyjazdu i typowy jest dla Algarve, południowej części Portugalii. Bardzo żałowałam, że byliśmy tak krótko w Algarve i że dopiero odkryłam to cudowne danie w przedostatnim dniu naszej portugalskiej przygody. Przecudowny morski wyrazisty pełny smak, pyszny pomidorowo-paprykowy sos i pełno owoców morza – brakuje mi słów, żeby wyrazić, jakie to było smaczne. Najczęściej zamawia się taką dla przynajmniej 2 osób.
Cataplanę jedliśmy w bardzo niepozornej restauracji w Faro, którą prowadziło przesympatyczne małżeństwo (mąż nas obsługiwał, a żona ugotowała cieszącą ducha i podniebienie cataplanę). Jeżeli tam będziecie to szczerze ją polecam, bo panuje tam taka rodzinna ciepła atmosfera, że czuliśmy się jak na obiedzie u dziadków. Dla mnie to była taka kwintesencja portugalskiej gościnności i sympatyczności połączona z delikatną nutą saudade (którą naprawdę często można poczuć u Portugalczyków). Bardzo polecam to miejsce :-)
Inne pyszności
Francesinha – tej kanapki niestety nie udało nam się spróbować, a jest to najbardziej znana (i zapewne sycąca ;-)) kanapka w Portugalii. Jest typowa dla Porto, ale można też ją zjeść w innych regionach. Generalnie jest to kanapka z chleba tostowego z różnymi rodzajami mięsa, bekonem, jajkiem sadzonym, serem żółtym w sosie na bazie pomidorów i piwa. Brzmi jak szaleństwo, co? ;-) Zamiast tradycyjnej wersji jedliśmy zdrowszą wersję w postaci pancakes, która i tak smakowała cudownie, a przynajmniej mogliśmy tego dnia jeszcze zjeść inne pyszności ;-) Ale jeśli jesteście w Porto na pewno warto i my następnym razem też postaramy się nadrobić zaległości ;-)
Warto też wspomnieć, że Francesinha jest tak popularna, że doczekała się wersji wegetariańskiej, wegańskiej czy nawet bezglutenowej. Warto więc poszukać, gdzie będzie idealna wersja dla Was. Z mojego małego reserachu wynika, że najlepsze podają w Cafe Santiago w Porto, ale myślę, że to tez kwestia gustu ;-)
Caldo verde – to druga i ostatnia potrawa z mojej listy, której nie zdążyliśmy spróbować. Najwięcej okazji do jej spróbowania widzieliśmy w Porto i w Lizbonie (potykacze przy restauracjach ;-)). Jest to zupa z kapusty włoskiej, którą zazwyczaj podaje się z ziemniakami i chorizo.
Portugalia na słodko
Pasteis de nata, czyli kruche ciasteczka z buydniem – najbardziej znane portugalskie słodycze, o których na pewno słyszeliście. Prosta rzecz, bo to takie ciasto francuskie z kremem budyniowym, ale jednak jest w nich coś wyjątkowego. Najlepiej smakują świeżutkie, a można je kupić dosłownie na każdym rogu w każdej części Portugalii. Czasem są lepsze, czasem troszkę mniej, ale warto szukać idealnych dla siebie. My je znaleźliśmy w Faro, choć i tak mnie aż tak nie urzekły. Ale wiele osób, kiedy posmakuje pasteis de nata nie może przestać ich jeść, może to akurat Wy ;-)
Mogliście słyszeć też o pasteis de Belem i to właśnie ciastko, od którego się wszystko zaczęło. Nazwa ta jest opatentowana przez fabrykę znajdującą się tuż obok Klasztoru Hieronimitów, gdzie też się je sprzedaje ;-)
Bola de berlim, czyli pączek z kremem jajecznym obsypany cukrem. Na pierwszy rzut oka bardzo podobny do naszych rodzimych pączków, ale jednak krem jajeczny zmienia wszystko. Portugalczycy bardzo lubią smażone słodkie słodycze, więc w tym wypadku nie jest inaczej ;-) My najczęściej widzieliśmy je w Lizbonie ;-)
Wino Porto – jeżeli będziecie w Porto to pójście do jednej piwnicy, gdzie przechowuje się wino jest wręcz obowiązkowe. My wybraliśmy piwnicę Calem, a wizyta tam przerosła nasze oczekiwania. Mieliśmy bardzo wygadanego prowadzącego, który wiedział o winie Porto chyba wszystko i umiał przedstawić to w taki entuzjastyczny i ciekawy sposób, że wszyscy byli zainteresowani tym, co za chwilę powie. Samo wino, jak na mój gust, jest po prostu za słodkie (100 g cukru na 1 litr), ale warto spróbować. Tylko uważajcie z ilością, bo jest też mocne (19,5% alkoholu minimum ;-)).
Jak wspomniałam – wyjazd do Portugalii był bardzo na szybko i wszędzie byliśmy krótko, ale na pewno wrócimy. Jest tam pełno pysznego jedzenia do spróbowania i nawet tydzień to za mało do spróbowania wszystkiego ;-) Jadąc tam nastawcie się na dużo ryb i owoców morza, ziemniaków (które są podawane jako dostawka prawie zawsze), tłustego jedzenia (uwielbiają oliwę i smażenie) i słodyczy. Czasem ciężko o opcje wegańskie czy wegetariańskie, ale ja w każdym mieście coś widziałam, więc warto po prostu poszukać przed (w Faro nawet znalazłam restaurację wegańską, która starała się odwzorować tradycyjne portugalskie dania tj. dorsz ze śmietaną czy grillowane sardynki).
Nie myślcie też, że w Portugalii nie jada się mięsa, bo możecie je zjeść spokojnie w każdej restauracji. Bardzo popularna jest bifana, czyli wieprzowina po portugalsku podawana w kanapce. Wszędzie też można dostać steki, a Portugalczycy lubią je też łączyć z owocami morza, jak możecie zobaczyć powyżej ;-) Ja nie potrzebuję mięsa do życia, a na tym wyjeździe chciałam skorzystać najbardziej z owoców morza, a i tak było mi za mało ;-)
4 komentarze
Wszystkie dania wyglądają przepysznie i z pewnością takie były. Co do wina, to zdecydowanie byłoby coś dla mnie, bardzo lubię słodkie wina. Jeśli kiedyś będę wybierać się do Portugalii, z pewnością wrócę do Twojego wpisu, żeby w kulinarnej podróży nie ominąć niczego ciekawego :)
Oj jak lubisz słodkie to na pewno Ci zasmakuje, dla mnie nawet ta porcyjka na zdjęciu to było za dużo ;-) Mam nadzieję, że wpis się przyda, ale i tak jak będę w Portugalii znowu to myślę, że powstanie drugi z taką sama ilością jedzenia, bo jest tam tyle pyszności do spróbowania! Pozdrawiam <3
Wow jakie bogate menu. Już wiem, że Portugalia jest dla mnie. Wspaniale by było tam pojechać i spróbować tych wspaniałosci.
Dorsz jest dla mnie wspaniałą rybą, wsumie na równi z halibutem.
Oj dla kogoś kto kocha ryby i owoce morza Portugalia jest krajem idealnym pod względem kulinarnym – ja już nie wiedziałam czy dorsza, czy krewetki, czy kalmary czy sardynki :p Trzymam kciuki, żebyś szybko tam trafiła Kasiu, pozdrawiam <3